blog-PRAWDAoRE

Wstęp do tzw. bloga.

BLOG … Nie lubię tego słowa. Jest mocno przereklamowane i zbyt powszechne. Ale przy tym pierwszym wpisie PRAWDAoRE słowo blog musi być zastosowane. Dla spokojnego snu nazwałem go blogPRAWDAoRE. Dokładnie tak się będzie nazywał. Będzie trochę o Robets Europe. Świadomość ludzka nie zna granic, a nie świadomość doprowadza do klęski. Sam to wymyśliłem. Być może to jakaś myśl którą powielam? Nie wiem. Nigdy się z czymś takim nie spotkałem. Dlatego to będzie moje motto: ŚWIADOMOŚĆ LUDZKA NIE ZNA GRANIC, A NIEŚWIADOMOŚĆ DOPROWADZA DO KLĘSKI.

PRAWDAoRE   zapisano dnia: 18.01.2012 godz.05.15

 

Kotlety

Gdzieś w Niemczech. Piątek po południu. Zatrzymuję auto na parkingu. Towar trzeba dostarczyć dopiero w poniedziałek. Robię jajecznicę na boczku z Lidla i po przeczytaniu kilku kartek idę spać. Budzę się ok. 9.00, a dokładniej jestem obudzony idiotycznym waleniem rękami po szoferce. Za szybą uśmiechnięte mordki dwóch kolesi. Na bank Polacy. I jak się okazuje z Robertsa. Po chwili dociera jeszcze jedno auto Robertsowskie i kolejne jezdzące na giełdzie. Na pierwszy rzut oka od razu widać kto gdzie jeździ. Nie wiem, ale kierowców z Robertsa zawsze rozpoznasz chociaz nigdy wcześniej na oczy ich nie widziałeś.Po wymianie kilku zdań i przekonaniu się kto chce być nieformalnym szefem grupy weekendowej wracam do siebie. Wczoraj rozpakowałem boczek. Trudno na śniadanie znów jajecznica. Potem ząbki i kilkunastominutowa drzemka. Po jedzeniu większość krwi jest przemieszczana w kierunku brzucha, w celu zwykłego trawienia. Pod czaszką mamy jej trochę mniej. Spada ciśnienie i oczy chętniej się zamyka. Potem czytanie. Najprzyjemniejsza rzecz w trasie.

Chłopaki z pozostałych trzech aut zbierają kasę i jadą po flaszki + mięso mielone na obiad. Grzecznie dziękuję za propozycję dołączenia. Preferuję piwo, a co do mielonych mniej więcej wiem jak na parkingach się je przygotowuje. I tym razem nie jest inaczej. Lekko juz przyciśnięty czyściochą kolega, rozrabia mięso gołymi rękoma w plastikowej misce w której wczoraj być moze mył sobie głowę. Od czasu do czasu przechyla kieliszek wycierając dłonie o spodnie. Jak luz to luz. Ale jest problem zachciało się siku. Po oddaniu moczu kolega doprawia mięsko i dalej michą miesza. Trochę uryny się tam przyda, a co. Na patelni wszystkie zarazki w wysokiej temperaturze przeciez zginą. Jajecznica którą zjadłem 4 godziny wcześniej trochę mi się cofa. Innym taki kucharz nie przeszkadza. Wracam do siebie.

Dostaję załadunek na poniedziałek z giełdy. Razem z dojazdem na pusto wychodzi 0,44eurocenta. Nieźle.

PRAWDAoRE   zapisano dnia 20.01.2012, godz. 07.55

 

Usunięte forum

Drugie forum równiez usunięte. Ktoś na etransporcie załozył nowy wątek dotyczący Robertsa. Mozna powiedzieć, ze wszystko zaczyna się od poczatku, a skasowane fora przechodzą do lamusa. Ich wersja do czytania dostępna w zakładce "FORUM" na stronie którą właśnie przeglądasz.

PRAWDAoRE dnia 23.01.2012 godz. 03.45

 

Wypadek

Gdzieś we Francji. Jadę spokojnie krajówką. Wczorajszy rozładunek w bardzo miłej atmosferze. Tzw. kultura firmy na wysokim poziomie obsługi nie wyłączając traktowania kierowcy dostarczającego towar. Pozwolili nawet skorzystać z prysznica, który jak się później okazało przeznaczony był dla pracowników biurowych. Więc jadę zadowolony obmyślając kierunek działania mojej firmy.

Lewą stroną wyprzedza mnie dosyć dynamicznie czarny Peugeot. Jak na francuza zrobił to bardziej w stylu polaczka, gówniarza w 20-letniej BM-ce. Patrzę przed siebie i nagle mój wzrok rejestruje ok. 100m dalej potworną kotłowaninę aut. Nigdy czegoś takiego nie widziałem, czuję emocje. To wszystko w przeciągu dosłownie 1 sekundy. Włączam awaryjne, patrzę w lusterko wsteczne, nic nie jedzie, zatrzymuję auto na pasie. Powinienem wystawić trójkąt, ale o tym pomyślałem dopiero później.

Auto zatrzymałem ok.50m od tego zdarzenia. Wychodzę z szoferki na miękkich nogach. Z naprzeciwka nadjezdza auto, które zwalnia przed wypadkiem i najnormalniej w świecie jedzie sobie dalej mijając mnie machającego na niego w ostatniej chwili. Jestem sam, ale nadjezdza następne równiez z naprzeciwka. Wychodzę na jego pas machając rękoma: nie przepuszczę Cię, musisz się zatrzymać. W aucie młodzi ludzie: dziewczyna i chłopak. Proszę ich o tel. powiadomienie słuzb ratunkowych. Dziewczyna bierze tel. dzwoni. Biegnę do auta po kamizelkę następnie podchodzę do Peugeota, który jest najblizej. Ma uderzenie w prawą stronę. Mówiąc obrazowo prawy próg znalazł się przy dzwigni zmiany biegów.

W aucie jedynie kierowca siedzący na swoim miejscu. Przytomnie reaguje na moje nieporadne zapytania. Zostawiam człowieka (przypuszczalnie sprawcę wypadku) udaję się w kierunku Citroena pick-up w którym równiez jest jedna osoba. Podchodzę z boku od strony kierowcy. Tutaj wszystko chyba jest jasne. Pomiędzy kierownicą, a oparciem siedzenia jest około 25cm, a w środku kierowca. Uderzył centralnie czołowo w bok Peugeota. Nie widzę jego twarzy, którą ma odwróconą w prawą stronę, drzwi zakleszczone. Z prawej strony auta równiez niewidoczna twarz przesłonięta przez siedzenie pasazera i jakiś materiał. Lewa ręka kierowcy spoczywa częściowo na kierownicy. Sprawdzam puls na nadgarstku: brak, na tętnicy szyjnej głównej równiez nie wyczuwam. Według wszelkiej logiki takiego faceta nalezy wyciągnąć z auta jak najszybciej i podjąć czynności reanimacyjne za wszelką cenę. Juz mam wołać chłopaka do pomocy przy otwarciu drzwi, ale dziewczyna z tel. przy uchu krzyczy aby poszkodowanego nie ruszać. Takie są zalecenia dyspozytora ratownictwa przyjmującego zgłoszenie. Upewniłem się czy dziewczyna przekazała ze facet jest bez kontaktu. Dziewczyna z tel. przy uchu powtarza jeszcze raz: " nic nie rób". ODSTĘPUJĘ.

Pozostałe ok. 20min. spędzam m.in na wystawieniu trójkąta, kierowaniu ruchem, doglądaniu stanu kierowcy Peugeota. Z biegiem czasu pojawia się więcej chętnych do pomocy. Zakładają kamizelki, kierują ruchem z dalszych odległości. Pojawia się strazacki wóz ratowniczy, karetka, następnie policja. Na samym końcu dwuosobowy zespół anestezjologiczny. Policja pyta czy ktoś widział wypadek. Dziewczyna wskazuje na mnie. Nie jestem do końca przekonany kto jest sprawcą, dlatego tłumaczę jedynie kto z jakiego kierunku jechał. Kierowcą z Peugeota zajmuje się kilku ratowników. Chcą go wydobyć przy minimalizacji uszkodzeń ciała z tym związanych (kręgosłup). Do faceta z Citroena podchodzi jeden ratownik, świeci latarką (jest juz półmrok) i spokojnie odchodzi. Stoję z boku i obserwuję - moja rola została zakończona. Do Citroena podchodzi dwóch ratowników w chełmach, którzy nieporadnie próbują dostać się do środka auta. Po jakimś czasie udaje się. Od razu widać, ze na tym człowieku postawiono krzyzyk. Jeden z ratowników bierze kierowcę z Citroena pod pachy wyciągając go poza auto i kładac na ziemi celem końcowej oceny z góry wiadomo jakiej. Dwie osoby pochylają się nad ciałem.

Nagle w ratowników jakby piorun strzelił. Słychać nawoływania po francusku. Dwóch zajmujących się drugim przytomnym kierowcą biegnie po nosze i sprzęt reanimacyjny. Dwóch pochylających się wcześniej nad wyciągnietym kierowcą z Citroena prowadzi ręcznie reanimację. WYGLĄDA NA TO, ZE FACET JESZCZE NIE PRZESZEDŁ NA DRUGĄ STRONĘ. Przypuszczalnie jego źrenice zareagowały na światło z latarki ratownika po ich podświetleniu. To zmieniło bieg zachowań ratowników. Po 5min. reanimację zakończono. Stwierdzono zgon, którego być moze by nie było gdyby szanowny Pan dyspozytor zezwolił (mnie) na podjęcie próby ratowania jego zycia. Faceta mozna było z tego auta wyciągnąć. Gdybyśmy nie otworzyli drzwi wyciągnelibyśmy nieszczęśnika przez szybę (z tym drugim chłopakiem).

Pierwsza karetka przyjechała po ok. 20min. Do momentu stwierdzenia reakcji źrenic na światło mineło dodatkowo dalsze ok. 20min. Jest to co najmniej 40min od momentu wypadku. Jeśli spotka Was na trasie coś podobnego podejmujcie ratowanie człowieka niezwłocznie od ręki. Mogłem zrobić to inaczej. Być moze facet by zył.

PRAWDAoRE dnia 05.02.2012 godz. 19.45